Gloran - 2014-10-22 00:59:06

Joseph Johnson
http://www.jezblog.com/images/20120314043627_jezcskinheads.jpg
Ograsek
Siła Woli: X/X, Kwintesencja: X, Paradox: X, Obrażenia: -

Gloran - 2014-10-22 02:27:47

Joseph Johnson
Opuszczony budynek - Obrzeża Auckland
7 Styczeń 1990, 7:21
http://www.cruzine.com/wp-content/uploads/2010/12/040-abandoned-buildings.jpg



Theme

Stoisz na środku bezkresnego pola. Okolica wydaje się być okropnie bezbarwna, szara, ponura. Gdy rozglądasz się dookoła na horyzoncie nie dostrzegasz absolutnie niczego, jakby ten świat był zupełnie pusty. Panuje całkowita cisza, a powietrze zdaje się nienaturalnie wisieć w powietrzu jakby zbyt przestraszone by choćby drgnąć. Tylko niebo wydaje się być zapełnione nieprzyjemnie wyglądającymi, burzowymi chmurami. Nie wygląda jednak by miało się rozpadać. Gdy robisz kilka kroków przed siebie ziemia zaczyna drgać. Słyszysz jak coś wielkiego próbuje przebić się przez grunt. Mija ledwie chwila, a przed tobą dosłownie wyrasta budynek, który natychmiast rozpoznajesz. Zaczynasz odczuwać niepokój. Robisz jeden krok do tyłu, potem drugi. Prawie przewracasz się na ziemię, gdy słyszysz szczekające z wnętrza budowli psy. Drzwi się otwierają, skrzypiąc złowieszczo. Biegną. Słyszysz ich łapy uderzające o podłogę a potem o ziemię. Uciekasz, nie patrząc nawet za siebie. Czujesz jednak, że to na nic. Są coraz bliżej. Gdy już tracisz nadzieję widzisz przed sobą drzwi. Złota rama błyszczy, rozświetlając ponurą okolice. Na drzwiach jest jakiś symbol, nie masz jednak czasu by się przyjrzeć. Otwierasz drzwi...

Theme

Budzisz się dość gwałtownie, wybudzony z koszmaru.  Pierwsze co wita cię po otwarciu oczu to jasne słoneczne światło wpadające tu przez okno, a w zasadzie wielką kwadratową dziurę w ścianie. Gdy bierzesz pierwszy gwałtowny oddech czujesz charakterystyczny zapach skruszonych cegieł i cementu. Pył unosi się w powietrzu swobodnie, tak że bez problemu można zauważyć drobinki, tańczące wśród promieni słonecznych. Ze znajdującej się nieopodal ulicy dobiega do ciebie odgłos przejeżdżających samochodów, kroki ludzi idących za pewne do pracy lub szkoły i od czasu do czasu odgłosy rozmów. Jednak to nie one zwracają twoją uwagę. Słyszysz przyciszona wymianę zdań dwóch, może trzech mężczyzn. Zapewne bezdomni, którzy również postanowili skorzystać z dobrodziejstw w miarę solidnego dachu nad głową. Budynek nie należy do najpiękniejszych, zapewnia jednak osłonę przed wiatrem i deszczem. Jest tu też zdecydowanie chłodniej niż w namiocie, a noce bywają tu dość gorące. Poza tym nie przeszkadzają tutaj gliniarze, którzy nieprzychylnie spoglądają na kemping w środku parku. Gdy uspakajasz oddech dociera do ciebie, że bezdomni rozmawiają o tobie...

Ograsek - 2014-10-22 08:35:32

Z niemym ziewnięciem podniósł się z ziemi i otrzepał tyłek z kurzu. Jego skórzana kurtka dobrze chroniła przed chłodem, a także ewentualnym szkłem które mogłoby wbić się w jego bok gdy spał, jedyny prezent od matki jaki na prawdę mu się przydaje. Przeglądnął pozostawione po piwie i winach butelki, które ustawił wczoraj na parapecie i westchnął, gdy nie odnalazł chociaż odrobiny alkoholowego trunku wewnątrz szkła. Ostatecznie zalał suche gardło zgromadzoną przez noc deszczówką. Gdy sięgnął do kieszeni, a palce zacisnęły się na opakowaniu po tanich papierosach, czekało go kolejne rozczarowanie. Warknął pod nosem przekleństwo po czym skierował się w kierunku skąd słyszał głosy. Jeśli chcieli go okraść, to i tak nic nie miał, więc w sumie czego ma się bać?

- Macie fajka? - Burknął, gdy już dane mu było dotrzeć do właścicieli głosów.

Gloran - 2014-10-22 13:00:00

- Cicho. - szepnął jeden z nich, gdy Joseph był w połowie drogi.
Gdy wyszedł z za rogu, ujrzał trójkę brudnych włóczęgów stojących pod ścianą. Byli to mężczyźni którzy mieli swoje lata. Przynajmniej tak wyglądali. Mógł to być jednak efekt wieloletniego życia na ulicy. Złe odżywianie, alkohol i papierosy odcisnęły na nich swoje piętno. Nie wspominając o braku higieny. Emanował od nich specyficzny odór w skład których wchodził między innymi zapach potu, uryny, taniego alkoholu, dymu papierosowego i tego co można zwykle poczuć od śmietnika. Ich ubrania też wyglądały nędznie. Być może były modne kilka dekad temu, jednak dziś nikt o zdrowych zmysłach nie założył by na siebie czegoś takiego.
Sama obecność Josepha wywołała w nich poruszenie, a gdy się do nich odezwał na ich twarzach wypisany był lęk. Popatrzyli na siebie nerwowo i zaczęli poklepywać się po kieszeniach z takim zapałem jakby od tego zależało ich życie. W końcu jednemu udało się odnaleźć paczkę papierosów. Była pognieciona i rozdarta, a w środku nie zostało zbyt wiele. Właściciel paczki wyciągnął rękę najbardziej jak mógł w stronę Josepha, próbując trzymać resztę swego ciała z dala od obcego mężczyzny.

Ograsek - 2014-10-22 15:35:13

Mało interesował go ich smród. Zresztą, w domu nie było lepiej, chociaż smród potu przewyższał ponad odorem gówna i wymiocin.
Wygrzebał z paczki co potrzebował i odrzucił ją w stronę właściciela. Na całe szczęście zapalniczki były cholernie tanie. Swoim oszczędnie używanym jednorazowym władcą ognia zapalił papierosa i zaciągnął się spokojnie, łypiąc swoimi niebieskimi oczami na trójkę włóczęgów. Zmarszczył lekko brwi.

- A wy coście tacy spietrani? Jeszcze przecież nic wam nie zrobiłem. - Burknął, pociągając w tym samym czasie gila w głąb nosa.

Gloran - 2014-10-22 16:28:01

Zapalniczka odmówiła posłuszeństwa przy pierwszej próbie jej użycia. Przy drugiej również. Dopiero za trzecim razem udało się wykrzesać ogień. Płomień buchnął gwałtownie, sięgając około piętnastu centymetrów, może więcej. Szybko jednak wrócił do normalnych rozmiarów, tak że spokojnie można było przypalić papierosa. Oczywiście ten dziwny fenomen, wywołał lekkie poruszenie wśród bezdomnych. Musiała minąć dłuższa chwila by w końcu wyglądający na najstarszego z nich odważył się odezwać.

- Nie chcemy żadnych kłopotów. Już sobie idziemy. Tylko zostaw nas w spokoju. - odparł błagalnym tonem.

Ograsek - 2014-10-22 16:59:57

Ponownie zaciągnął się trującym dymem, w czasie gdy zainteresował się czymś innym niż bezdomnymi, przynajmniej jeśli chodzi o wzrok.

- Zostawię was w spokoju jak grzecznie odpowiecie. Psy tu węszą, czy co? -

Gloran - 2014-10-22 17:35:10

Wyraz ulgi zagościł na twarzach mężczyzn, wciąż jednak zdawali się być spięci.

- Nie, nie psy. Chuligani. Przepędzili nas z naszego ostatniego schronienia. Obili nas kijami i zabrali nam nasze rzeczy. Myśleliśmy, żeś jest jednym z nich...

Ograsek - 2014-10-22 17:45:29

Skrzywił się, drapiąc swoją łysinę.

- Gdzie oni są ? Jak macie jakieś jedzenie i fajki, mogę ich przepędzić dla was. -

Gloran - 2014-10-22 18:32:51

- Zwariowałeś?! Wiesz jacy oni są niebezpieczni? Rozszarpią cię na strzępy! - odparł ten, któremu Joseph zawszięcza darmowego fajka.
Najstarszy z nich uciszył swojego kolegę gestem, skinął ręką na resztę. Ci zbliżyli się do niego i zaczęli żywiołowo dyskutować szeptem. Mimo przyciszonych głosów udało ci się wychwycić fragmenty rozmowy.

"Czy możemy mu zaufać?" "Wygląda podejrzanie." "Na pewno chcesz mu zdradzić naszą tajemnicę?" "Wątpię by był jednym z nich."

W końcu doszli do porozumienia. Po raz kolejny przemówił najstarszy.
- Chcemy tylko odzyskać nasze wózki i ich zawartość. Wśród naszych rzeczy powinien być karton z fajkami o ile ci gówniarze wszystkiego nie wypalili. Możesz sobie je wziąć. ...a jak wrócisz, to powiemy ci jak zdobyć żarcie. Umowa stoi?

Ograsek - 2014-10-22 18:48:14

Upuścił dopalonego do filtra szluga po czym nadepnął na niego mocno, wzbijając przy tym pył z ziemi. Lubił takie dramatyczne gesty.
- Wskaż po prostu miejsce. Ja zajmę się resztą. -

Gloran - 2014-10-22 21:10:50

- To w północnej części miasta na granicy z dzielnicą portową, budynek to ruina ale i tak lepszy niż ta zapadła dziura. Nie sposób przegapić...

Bezdomny bardzo łopatologicznie wytłumaczył jak dojść do tego miejsca, gestykulując przy tym dość żywiołowo.

Otrzymano 1 punkt doświadczenia.

Ograsek - 2014-10-22 21:26:59

No to poszedł.

Gloran - 2014-10-22 23:42:54

Auckland może nie jest jakimś szczególnie wielkim miastem ale dojście do celu zajmie mu trochę czasu, zwłaszcza na piechotę. Życie wydaje się tu okropnie monotonne i szare. Ludzie zdają się wyglądać niemal identycznie, w swych starannie dobranych ubraniach, pozbawionych choćby odrobiny charakteru. Zapach świeżego pieczywa dobiegający z piekarni przypomina Josephowi o tym, od jak dawna nic nie jadł. Zapach jest niezwykle kuszący, tak bardzo inny od odoru ulicy...

Ograsek - 2014-10-23 00:00:33

Auckland to kolejne miasto, pełne medialnego gówna i smutnych ludzi, powtarzających swoje rutynowe zabiegi aż do śmierci. Nowa Zelandia, kraina bez problemów jego kurwa mać.
Zatrzymał się, niezbyt pocieszony tym jak bardzo zaczął kuć go brzuch i żołądek. Sięgnął do kieszeni po swój stary portfel by zajrzeć, czy znajdują się tam jakiekolwiek oszczędności.

Gloran - 2014-10-23 00:39:27

Portfel świecił pustkami, ledwie kilka monet, może wystarczy by coś kupić? Gdy Joseph podniósł głowę, czując że za chwilę wydarzy się coś niepokojącego. Przed jego oczami przemknął samochód. Było słychać pisk opon i czuć zapach palonej gumy. Chwilę później samochód uderzył w mężczyznę, który właśnie chciał przejść na drugą stronę. Uderzenie rzuciło mężczyzną jak szmacianą lalką.

Spotkanie ->

Gloran - 2014-10-25 12:22:54

Joseph Johnson
Restauracja Wegetariańska - Auckland
7 Styczeń 1990, 10:26



Theme

- Jasna sprawa. - odpowiedział kiedy przekręcał kluczyk w stacyjce by odpalić samochód.
Podróż vanem nie zajęła wiele czasu. Restauracja o której wspomniał hipis nie była daleko, jednak znalezienie miejsca parkingowego zajęło chwilę. Lokal był niewielki i stosunkowo łatwy do przegapienia, gdyby nie krzykliwy szyld nad wejściowymi drzwiami, na którym napisane było po prostu "Kuchnia Wegetariańska". Wnętrze urządzone było w kolorach jasnej zieleni i brązu, przyozdobione było licznymi kwiatami i innym roślinami. Stoły i krzesła z całą pewnością były drewniane. Większość miejsc było pustych, przy oknie siedział zamyślony młodzieniec w długich włosach, a gdzieś w głębi grupka żywiołowo dyskutujących przyjaciół. Temu wszystkiemu towarzyszyła cicha muzyka - hity z przełomu lat 60 i 70.
- Przyjemnie tu, prawda? - zapytał hipis - A tak w ogóle... Jestem Steve.

Otrzymano 1 punkt doświadczenia.

Ograsek - 2014-10-25 13:43:52

Joseph z każdym momentem coraz bardziej żałował tego, że sie tu wybrał. Kuchnia wegetariańska sprawiła że prychnął głośno, kręcąc łbem z niedowierzaniem.
Ostatecznie jednak, jakiekolwiek jedzenie to jedzenie. Do póki nie załatwi sobie pracy, nie będzie wybrzydał. Chłopak szedł obok hipisa, całkowicie nie pasując sobą do
tego lokalu. Zachowaniem i wyglądem.

- Joseph. Zanim cokolwiek zaczniemy szamać, mógłbyś mi wyjaśnić co tu sie właściwie do cholery dzieje? Każdego tak zaciągasz tu z ulicy? To jakaś kampania reklamowa, czy co? -

Gloran - 2014-10-25 14:22:03

Steve wyglądał na rozbawionego słowami Josepha
- Nie, nic z tych rzeczy. Wyglądałeś mi po prostu na kogoś... zagubionego. Postanowiłem więc pomóc. A o jedzenie się nie martw. Mają tu burgery. Nawet nie poczujesz różnicy, że nie ma w nich ani grama mięsa.

Ograsek - 2014-10-26 11:56:08

- Niech będzie i ten burger. - Mruknął, w miedzyczasie rozwalając się przy jakimś pustym stoliku. Ziewnął głośno, wywalając język jak pies, w czasie gdy raz jeszcze objął wzrokiem gości lokalu. Kurwa mać, co on tu robił?
Pokiwał głową raz jeszcze z nieodwierzaniem, w czasie gdy potarł jeden z tatuaży na swoim łbie.

- Dzisiaj jest jakiś zwariowany dzień po prostu. Dziwne rzeczy się dzieją z dupy. -

Gloran - 2014-10-26 14:49:25

Kelnerka zjawiła się w mgnieniu oka. Przywitała nowych klientów miłym uśmiechem. Była to młoda, całkiem ładna dziewczyna, z długimi brązowymi dredami, wyglądającymi jak grube gałązki. Ubrana była dość zwyczajnie, w kolorach stonowanej zieleni i brązu.
- O! Cześć Steve. Czego sobie życzysz tym razem?
- Dwa burgery i po szklance świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy dla mnie i mojego znajomego. - wskazał na Josepha.
- Już się robi. - dziewczyna zapisała zamówienie w notesiku - Nasze plany na wieczór aktualne?
- No pewnie.
Kobieta uśmiechnęła się i odeszła od stolika wyraźnie zadowolona w stronę pomieszczenia, które musiało być kuchnią. Steve odprowadził kelnerkę wzrokiem, spoglądając na nią z pod swoich okularów.
- Więc mówisz że masz zwariowany dzień co? A może po prostu świat zawsze taki był, tylko do tej pory tego nie zauważyłeś.

Ograsek - 2014-10-26 17:18:25

Był blisko załamania nerwowego. A przynajmniej tak sam uważał. Wziął kolejny głębszy wdech kiedy babsko z brudem na głowie oddaliło się od niego.
Wciąż miał zamiar przetrzymać to..coś. Jak zje, to od razu będzie musiał się stąd ulotnic. Nie jego atmosfera i nie jego ludzie. Przynajmniej ma dodatkowe paliwo
by wpierdolić tamtym gnojkom co to bezdomnych gonią z ruinek.
Łypnął tylko na Steve'a.  - Zauważyłem że świat jest do dupy, to napewno.  -

Gloran - 2014-10-26 17:56:07

- Więc jesteś jednym z tych ludzi. Spoko. Na pewno masz dobre powody by tak myśleć.
Sok który im podano istotnie musiał być świeżo wyciśnięty, miał bowiem intensywny zapach i smakował o niebo lepiej niż to gówno, które sprzedają w sklepach. O burgerach też nic złego nie można było powiedzieć, może poza tym że nie było w nich mięsa i było w nich trochę zbyt wiele zieleniny. Steven uiścił opłatę, zamieniając jeszcze kilka słów z kelnerką i zwrócił się do Josepha.
- Następnym razem to ty zabierasz mnie do miejsca w twoich klimatach. Chodź. - skinął na towarzysza.
- To dokąd chciałeś pojechać?

Ograsek - 2014-10-26 19:17:33

Zjadł to bez problemu, jak to bywa z głodnymi ludźmi i nawet nie marudził. Przynajmniej na głos.
Sok wypił duszkiem, a potem wycierając się w rękaw skórzanej kurtki, kiwnał łbem gdy podązył za hipisem.

-Północna część miasta na granicy z dzielnicą portową.-

Gloran - 2014-10-26 19:50:20

Joseph Johnson
Opuszczony budynek - Auckland
7 Styczeń 1990, 15:07



Droga była dłuższa niż Joseph się spodziewał. Auckland nie było może ogromne ale liczne światła przed którymi trzeba było się zatrzymać by przepuścić pieszych i spory ruch w centrum mocno wydłużył czas jazdy. W dodatku budynek był trudniejszy do znalezienia niż zapewniali bezdomni, których wskazówki były zbyt ogóle by być użyteczne. W końcu jednak dotarli przed podobny budynek w którym ostatnio nocował Joseph. Był jednak w znacznie lepszym stanie, choć wyglądał równie szpetnie. Pachniało deszczem i zbierające się na niebie chmury wskazywały, że wkrótce się rozpada.
- No to jesteśmy. Będziesz potrzebował podwiezienia z powrotem?

Otrzymano 1 punkt doświadczenia.

Ograsek - 2014-10-26 19:56:18

- Nie. Dzięki. - Nie chciał się zbytnio spoufalać z tym nadmiernie uprzejmym hipisem. Jeszcze okaże się morderczym skurwielem.
Jak tylko mógł, tak pożegnał się oszczędnym skinieniem, i ruszył w kierunku ruinki. W końcu mógł zrobić coś, na co rzeczywiście miał ochote.

A ta chęć była bardzo duża...

Gloran - 2014-10-26 20:32:14

Hipis wcisnął Josephowi jeszcze kartkę z numerem telefonu i parasol, o dziwo nie był kolorowy i w kwiatki a czarny.
- Jakbyś potrzebował pomocy, to dzwoń. Parasol też ci się przyda... Chyba będzie padać. Trzymaj się stary.
Steven uniósł dłoń w geście pożegnania i odjechał.

Budynek znajdował się na uboczu, z dala od głównych dróg. Nic dziwnego że nie dostrzegł nikogo w okolicy. Wszedł do środka bez najmniejszego problemu. Wnętrze prezentowało się całkiem nieźle, ściany były w miarę całe, tak samo sufit i podłoga. Były nawet drzwi, z których odłaziła farba i okna, w większości posiadające jeszcze szyby. W powietrzu czuć było zatęchły, piaszczysty zapach, zapewne cement. Panowała tu też nienaturalna cisza. Wszystko wskazywało na to, że nikogo tu nie ma.

Ograsek - 2014-10-26 23:35:05

A na chuj mnie ten parasol? Pomyślał Joseph, stawiając kolejne, głośne kroki do wnętrza ruiny.
Telefon oczywiście posiadał, chyba jeszcze nie wydał calego doładowania jakie aktualnie posiadał.
Nie miał zamiaru krzyczec, po prostu krążył po budynku, aż nie przeszedł go całego. Najwyżej się przekima i tyle.
Jak tamta banda meneli chciałaby by robić jakąś głupote w postaci pułapki, to się z nimi rozprawi. Proste.

Gloran - 2014-10-27 16:41:21

Ciszę przerwało uderzanie kropel deszczu w okna budynku. Niebo całkowicie zostało przysłonięte przez ciemne chmury tak, że zrobiło się tu ciemno. Gdy Joseph szedł dalej usłyszał jakieś chrupanie dobiegające z za jednych uchylonych drzwi, po zbliżeniu się usłyszał szeleszczenie foliowej torebki, pisk szczura i ciche uderzanie łapek które powoli robiło się coraz mniej wyraźne. Widział jeszcze ogon gryzonia, gdy ten uciekał w dziurę w ścianie. Pomieszczenie w którym się znajdował, było niewielkie. W kącie stało stare biurko, na którym leżały jakieś gazety, koperta i popielniczka pełna wypalonych papierosów. Na podłodze leżała paczka chipsów, na których ucztował wcześniej szczur, a tuż obok znajdowało się stare ale jeszcze nadające się do użycia łóżko. Leżał na nim młody mężczyzna trochę starszy od Josepha, oczy miał zamknięte a dłonie położone na piersiach, a jego paskudna gęba miała błogi wyraz.

Ograsek - 2014-10-27 18:33:20

Cóż. Joseph najpierw zaczął sobie przeglądać jego rzeczy, skoro już miał okazje. Wolał wiedzieć z kim ma do czynienia i pozbyć się ewentualnych ostrych narzędzi, po które koleżka mógł sięgnąć w czasie tradycyjnego tańca wpierdolu.
Joseph bardzo nie lubił gdy symfonia spuszczania manta była przerywana przez takie nieczyste zagrania. Tak czy inaczej, tym zajął się najpierw. Zerknął do biurka, pod nie, spojrzał na koperte, poszukał papierosów. Dopiero potem, jeśli kolega się nie obudził, chłopak pomógł mu w tym dźgając go końcem parasolki pod żebra.

Gloran - 2014-10-27 19:35:20

W szufladzie znajdował się rewolwer i otwarta paczka z amunicją. Pod gazetami, które w większości okazały się być magazynami porno, znajdowała się prawie nietknięta paczka papierosów. Ostrych narzędzi w pobliżu nie było, jednak obok biurka pod ścianą, oparty był kij baseballowy, noszący na sobie wyraźne ślady krwi. Na brązowej kopercie, która była rozmiaru A4 nie było żadnych napisów. Sądząc po jej grubości coś w środku się znajdowało. W popielniczce, która zdecydowanie prosiła się o wysprzątanie, znajdowało się sporo papierosów, większość wypalonych niemal do filtra. Poza tym nie odnalazł nic interesującego. Przyszła wiec pora na mężczyznę, który wciąż leżał nieruchomo na łóżku. Po dźgnięciu go końcem parasolki, nie jęknął, ani nawet nie drgnął.

Ograsek - 2014-10-27 20:02:49

Okradł więc go z broni, kij bejsbolowy rzucił gdzieś w korytarz, paczke także sobie wziął oraz koperte. Jako że nie widział rękacji, postanowił upewnić się co do kolegi.
Jako że gówno wiedział o dobrym wychowaniu, zwyczajnie wskoczył na gościa, siadając okrakiem na jego piersi i tym samym rękach, zanim sprawdził czy żyje.
Nie miał zamiaru szarpać się z kolegą który mógł udawać nieprzytomnego.

Gloran - 2014-10-27 20:22:15

Nie było potrzeby sprawdzać pulsu, wystarczył jeden dotyk by stwierdzić, że gość jest martwy. Ciało było zimne. Na pierwszy rzut oka nie było widać żadnych śladów wskazujących bezpośrednio na przyczynę zgonu. Joseph dostrzegł jednak maleńki punkcik na szyi, jakby po igle.

Ograsek - 2014-10-27 20:59:39

Kurwa mać. Napewno nie zostanie tu na noc. Szybko zawinął się z miejsca, wcześniej wycierając w szmate z łózka rzeczy których dotykał.
Sam jeszcze, tym razem przez wspomniana szmatę, sprawdził jego kieszenie i postarał się go zapamiętać.

Potem ulotnił się jak najszybciej mógł.

Gloran - 2014-10-27 21:24:26

W kieszeniach znalazł portfel, w którym było trochę pieniędzy. Dwa banknoty z dobrze mu znaną królową o łącznej wartości 40 dolarów i trochę drobnych. Znalazł też dokumenty denata: Derek Smith, lat 22, urodzony w Auckland. Poza tym w kieszeni miał zapalniczkę, która jeszcze nadawała się do użytku. Po zatarciu swoich śladów wyszedł z budynku. Ciągle padała... Pytanie co teraz?

Otrzymano 1 punkt doświadczenia.

Ograsek - 2014-10-27 22:37:07

Skoro miał dowód, napewno był w nim jakiś adres. Miał jeszcze nieco czasu, a za pieniądze się dzisiaj porządnie naje. Miał zamiar odnieść portfel do domu wskazanego przez dokument, oczywiscie wrzucić go do skrzynki z adresem ruiny, a nie dać osobiście. Potem pójdzie coś zjeść i wróci po swój namiot. Troche się nachodzi, ale on lubi chodzić.

Gloran - 2014-10-28 19:16:35

Chodzenie na piechotę było męczące i zajmowało wiele czasu. Na szczęście Joseph nie był osobą która łatwo się męczy. Portfel z dokumentami trafił do skrzynki, a pieniądze do kieszeni. Miał też tą kopertę i pistolet, który zawsze można opchnąć o ile zna się odpowiednich ludzi. W drodze powrotnej znalazł jakiś bar, w którym serwowano porządne jedzenie. Wydał gdzieś około 7 dolarów, pełny brzuch był jednak warty tej ceny. Zrobiło się już ciemno. Dziwne uczucie w głowie, jakby miał tam w środku zegarek, podpowiadało mu że jest 21:31. Wtedy też dostrzegł z w oddali cel swojej wędrówki. Był to opuszczony budynek w którym spał poprzedniej nocy, tam też zostawił swój namiot. Pojawiło się też dobrze mu znane uczucie, które podpowiadało mu że jest w niebezpieczeństwie. Ktoś za nim szedł. Gdy skręcił w ciemna alejkę, dostrzegł postać zbliżającą się z naprzeciwka, gdy się obejrzał, po drugiej stronie też stał jakiś mężczyzna.

Ograsek - 2014-10-28 20:39:25

Uśmiechnął się pod nosem. Więc to tak, co? Tamten chłopak miał być wiadomością, by trzymał się zdala? O nieee...
Ta ruinka jest jego, czy im się to podoba czy nie. Zaczął rozgrzewać knykcie, w miedzyczasie rozglądając się za odpowiednia pozycją gdzie mógł ewentualnie uciec badź ustawić się, by mieć większe szanse - czyli mniej odsłoniete plecy.

Gloran - 2014-10-28 21:58:07

Jedyną drogą ucieczki z wąskiej alejki między budynkami była drabina prowadząca na schody przeciwpożarowe, znajdująca się po prawej stronie. Trudno było dostrzec idealne miejsce do obrony. Znajdowały się tutaj jakieś kontenery, które sądząc po zapachu były śmietnikami, możliwe że je dałoby się jakoś wykorzystać na swoja korzyść. Mężczyźni zaczęli powoli zbliżać się w stronę Josepha, jeden z nich miał nóż, którego ostrze delikatnie gładził czubkiem palca. Drugi, ten z tyłu trzymał w dłoni metalowy pręt.
- Wyskakuj z kasy po dobroci, a pozwolimy ci żyć.

Ograsek - 2014-10-28 22:01:46

Oparł się plecami o kontener, a sam sięgnął powoli do kieszeni po portfel. - Jasne.- Burknął, wyciągajac pieniadze w kierunku kolegi z nożem.
Oczywiście, czekał tylko aż idiota podejdzie, żeby znaleść się w zasięgu jego dłoni. Postarał się chwycić go za nadgarstak w którym trzymał nóż i wbić kolano w jaja.
Jeśli się to uda, to od razu skorzysta z jego cieżaru i pędu by zgnieć mu twarz o kontener, zanim zajmie się jego kolegą.

Gloran - 2014-10-28 22:45:39

To co stało się chwilę później przypominało bardziej film akcji niż rzeczywistość. Mężczyzna już miał zabrać pieniądze z triumfalnym uśmieszkiem na ustach, gdy jego ręka zastała pochwycona. Uderzenie w krocze starło uśmiech z jego twarzy i sprawiło że upuścił nóż na ziemię. Mężczyzna zaś wystrzelił w górę ponad poziom ręki Josepha, wywinął malowniczy obrót w powietrzu i padł na ziemię. Temu wszystkiemu towarzyszył wysoki, piskliwy i żałosny jęk bólu. Drugi napastnik, wyglądał na zszokowanego.
- O, fuck! - wykrztusił z siebie tylko.

Ograsek - 2014-10-28 23:16:15

Zadrżał gdy adrenalina uderzyła w jego żyły. On sam zaraz popędził w kierunku drugiego napastnika, szczerząc się dziko gdy brał rozbieg by po prostu wpaść w niego z buta.
Nie potrzeba było słów. Takie ścierwa powinny znać swoje miejsce.

Gloran - 2014-10-28 23:47:29

Jedyne co wydobyło się z ust drugiego mężczyzny, to zduszony okrzyk gdy dosięgnął go ciężki but Josepha. Cios odrzucił go ładnych kilka metrów do tyłu, powalając go na ziemie z łoskotem. Jego kończyny zareagowały jakby z opóźnieniem lecąc tuż za resztą jego ciała. Krzyki pierwszej ofiary Josepha musiały rozbudzić zaciekawienie sąsiedztwa. Słychać było szczekanie psów, a okna pobliskich budynków zaczęły się po kolei rozświetlać. Mężczyzna uderzony w krocze przeklinał w wniebogłosy, stękając i jęcząc. Próbował się podnieść do pionu, wspierając się o śmietnik ale nawet i to było dość trudnym zadaniem. Nie wyglądało na to że ma ochotę walczyć dalej.

Ograsek - 2014-10-29 15:59:57

On spokojnie wrócił do pierwszego "napastnika", kiedy zauważył że tamten nie ma ochoty  się zbierać. Pare szybkich kroków i dłoń Josepha zacisneła się na ubraniu bandyty, przyciskajac go do kontenera.
- Telefon! Ładnie tak kurwa napadać ludzi? Przestań ryczeć jak gówniarz! - Mruknął, drugą dłonią na szybko obszukujac jego kieszenie.

Gloran - 2014-10-29 20:59:03

W kieszeni kurtki należącej do mężczyzny znalazł paczkę gumy do żucia, portfel z pieniędzmi, w którym nie było zbyt wiele gotówki i pęk kluczy.
- Proszę! Nie rób mi krzywdy! - wydusił z siebie bandyta, któremu wciąż doskwierał ból po zadanym ciosie.

Ograsek - 2014-10-29 21:52:04

Chłopak skrzywił się i oczywiście go nie okradł. Sprawdził jedynie imie cwaniak na jakimś dokumencie i miejsce gdzie mieszkał. Potem go odwiedzi.
Sam potem wydzwonił z pomocą jego telefonu numer na pogotowie. - Dwie karetki na alejke przy ulicy Washingtona, pomiedzy blokami 23 i 24. Dwójka nieprzytomnych ale stabilnych. -
Zakończył rozmowe po czym zwyczajnie trzasnął łbem bandyty o śmietnik, na tyle mocno by zakończyć jego jęki i nabić mu guza. Telefon wytarł w jego kurtke i zmacał jego dłonią,
zanim odłozył do kieszeni nieprzytomnego właściela. Po wymierzeniu ulicznej sprawiedliwości, skierował się z powrotem w kierunku "domu".


Zapalił świeżego, całego fajka.
To był jednak udany dzień.

Gloran - 2014-10-31 16:19:10

Po kilkunastu minutach z oddali było słychać dwie pary syren, nieco różniących się od siebie. Ktoś z ciekawskich sąsiadów musiał usłyszeć odgłosy bójki, a właściwie spuszczanego przez Josepha wpierdolu i wezwać policję. Mimo tego mógł spokojnie opuścić to miejsce, a gdy rzucał ostatnie spojrzenie na kiepsko oświetloną alejkę, mężczyźni wciąż leżeli nieprzytomni. Nie wypalił nawet całego papierosa gdy dotarł do ruiny. Przed budynkiem zgromadziło się trochę bezdomnych, a wśród nich była trójka, którą spotkał dzisiaj rano. Rozpalili w starej metalowej beczce ogień, by rozświetlić nieco okolicę. Wyglądało na to, że zdążyli zebrać trochę złomu i innych śmieci, który nadawał się na sprzedaż.

Otrzymano 1 punkt doświadczenia.

Ograsek - 2014-11-01 10:30:11

Łypnął tylko na bezdomnych, zaciągając sie toksycznym dymem z papierosa. Zbliżył się na odległość sześciu kroków.
- Na miejscu nie było nikogo, tylko jakiś trup. Wasza sprawka? -

Gloran - 2014-11-01 15:29:00

Bezdomni, przekręcili głowy niemal w tym samym momencie by spojrzeć na Josepha. Część była zdumiona, część wyglądała na oburzoną takimi oskarżeniami. Wśród zgromadzonych pojawiły się pomruki niezadowolenia. Najstarszy z nich, z którym rozmawiał tego ranka, uspokoił tłum gestem. Zdawało się, że był on swego rodzaju liderem tej grupy. Był on najstarszy i wyglądał na bystrego.
- Naprawdę myślisz, że gdybyśmy byli zdolni do czegoś takiego, dalibyśmy się stamtąd przepędzić i zostawili nasze rzeczy?

Ograsek - 2014-11-01 17:19:08

Wzruszył ramionami. Mało go to obchodziło. Nawet ich nie podejrzewał, ale uznał że czemu by nie zapytać? W sumie wolałby nie obudzić się przez zastrzyk w szyje.
Będzie musiał obwinąć sobie coś wokół szyi żeby go nie dorwali w ten sposób. - Tak czy inaczej, nikogo w tamtej ruinie już nie ma. -
Będzie musiał obtoczyć swoje miejsce spania w prowizoryczne systemy ochronne, jak muszki na linkach i tym podobne.

Gloran - 2014-11-01 19:05:44

Mężczyzna westchnął.
- Mieliśmy tam trochę rzeczy, które mogłyby być coś warte, no ale mówi się trudno. Nie warto ryzykować życia dla paru dolarów. W każdym razie mieliśmy umowę...
Mężczyzna podszedł trzymając reklamówkę, w której znajdowało się białe pudełko z czerwonym logo restauracji pana Changa.
- Gdybyś potrzebował jedzenia to przyjdź wieczorem na tyły tej restauracji i pytaj o pana Changa. Powiedz, że przysyła cię Stary Ted, a dostaniesz coś do jedzenia.

Ograsek - 2014-11-01 19:30:03

Na moment nawet się uśmiechnął. Dobry gest pod koniec dnia od ludzi którzy mogli spokojnie się na niego wypiąć był czymś, co Joseph naprawdę lubił.
Podziękował i postanowił poświecić resztę wieczoru na znalezienie sobie ciasnego miejsca w ruinę, w którym mógłby spokojnie założyć swoje pułapki, które potem zmontował.
Puszek, blaszek i tego typu głośnego syfu raczej nie było trudno znaleźć. Jedzenie wziął i zjadł, bo czemu by nie. Ewentualnie zachował na jutro.

Wszystkie rzeczy które uznał za wartościowe oczywiście ukrył pod szmatami na których spał, a potem owinął sobie szyje czyms, co mogłoby powstrzymać igłę. Nawet grubymi szmatami.

Jutro odwiedzi tego Changa. Może też bedzię potrzebował problemu. W sumie, zastanawiał się co z tym gościem co go samochód potrącił. Miał nadzieje, że jednak wszystko miał cale.

Gloran - 2014-11-18 21:49:02

Joseph Johnson
Opuszczony budynek - Obrzeża Auckland
8 Styczeń 1990, Ranek
http://www.cruzine.com/wp-content/uploads/2010/12/040-abandoned-buildings.jpg



Theme

Noc obyła się bez incydentów, więc Joseph mógł spać spokojnie. Przynajmniej do nadejścia poranka. Niedługo po tym jak słońce wzeszło ponad horyzont, jedna z zastawionych pułapek została uruchomiona. Na szczęście okazało się, że sprawcą hałasu był jeden z bezdomnych kotów. Hałas był na tyle głośny, że wyrwał Josepha ze snu. Tym razem jedyne co pamiętał z serii swoich snów to symbol, który widział poprzedniej nocy w swoim śnie. To dziwne połączenie miecza i trójzębu wydawało mu się znajome. Gdzieś to już widział, chyba nawet w Auckland. Ale gdzie? Tego nie mógł sobie przypomnieć. Mimo niedogodności związanych z wczesnym wstawaniem, dzień zapowiadał się bardzo dobrze. Pogoda była przyjemna, a jedzenie z chińskiej restauracji, które sobie zostawił na dziś wciąż nadawało się do jedzenia.

http://i.imgur.com/L72LMDWl.png

Ograsek - 2014-11-22 10:43:44

Spiął się, gotowy skoczyć na ewentualnego napastnika, jednak gdy dojrzał czworonoga jedynie głośno westchnął i pozbierał się, zabierając ze sobą najbardziej cenne dla niego rzeczy.
Koperte natomiast w końcu postanowił otworzyć, chociaż ostrożnie. Jeśli jest tam coś cennego, opchnie to w lombardzie. Jeśli są tam pieniądze, po prostu część weźmie ze sobą, a cześć
ukryje gdzieś w rumowisku czy szparze ruiny budynku.

A potem pójdzie coś zjeść u tego chińczyka.

Gloran - 2015-01-27 01:07:00

Joseph Johnson
Opuszczony budynek - Obrzeża Auckland
8 Styczeń 1990, Ranek
http://www.cruzine.com/wp-content/uploads/2010/12/040-abandoned-buildings.jpg



W kopercie znajdowały się zdjęcia, na których widniał elegancko ubrany mężczyzna w średnim wieku w towarzystwie młodej, atrakcyjnej blondynki. Fotografie układały się w historyjkę. Na początku para wchodziła do pokoju jakiegoś taniego motelu, na drzwiach widniał numer "7". Kolejne zdjęcia były robione przez okno, które szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie zostało zasłonięte. Para zdawała się mieć na sobie coraz mniej odzieży, aż do momentu, w którym oboje byli nadzy i oddawali się seksualnym rozkoszom. Twarze kochanków były doskonale widoczne, co z pewnością ułatwiłoby zidentyfikowanie obu osób, zwłaszcza że mężczyzna wyglądał na kogoś ważnego. W kopercie znajdowały się też negatywy.

Joseph Johnson
Chinatown - Auckland
8 Styczeń 1990, Ranek
http://i.imgur.com/KiThgcC.png



Theme

Nim się zorientował nogi poniosły go do chińskiej dzielnicy. Przez chwilę Joseph miał wrażenie że znalazł się w całkiem innym świecie. Mógł niemal poczuć aurę tego miejsca, które przywodziło mu na myśl ten wypadek z wczorajszego dnia. Nieznany, uśpiony zmysł zaczął otwierać go na świat jakiego jeszcze nie poznał, jakby przez całe swoje życie był kompletnie ślepy. Nawet zapach powietrza wydawał się tu zupełnie inny, był czysty, pozbawiony woni spalin i miejskiego brudu. Tutejsi, którzy prawie w całości składali się z ludności chińskiej, spoglądali od czasu do czasu na nietypowego przybysza. Nie wyglądali jednak na zdziwionego jego obecnością, musiał po prostu mocno się wyróżniać. Dzięki wskazówkom bezdomnego i wielkiemu szyldowi udało mu się odnaleźć tutejszą restaurację.

Ograsek - 2015-01-27 23:17:31

Irytowało go to cholernie. Zresztą, niech sobie patrzą. Najwyżej później jakiś żółtek będzie zbierał zęby, ich wina że nie trzymali się swoich spraw. Generalnie, Joseph miał dojść wyjebane na wszelkie ezoteryczne gówna. Liczy się tu i teraz, a właśnie był głodny. Te myśli jednak co chwila były spychane na bok przez pamięć zdjęcia jakie dzisiaj obejrzał. Generalnie, nie zdecydował jeszcze czy będzie się chciał głębiej mieszać w to gówno. Musiał też pomyśleć, jak powoli przemienić tone hajsu w bezpieczniejszą forme majątku. Poszuka sobie kawalerki, ot co.

Pchnął drzwi i wszedł do środka.

No, ale najpierw, żarcie.

Gloran - 2015-01-28 01:37:16

- Joseph? Joseph Johnson? - usłyszał głos mężczyzny z irlandzkim akcentem.
Był to jego przyjaciel Billy, nie byłby w stanie pomylić go z nikim innym. Zwłaszcza że w ogóle się nie zmienił od kiedy widział go ostatni raz. Zaprosił go gestem do swojego stolika.
- Nie wierze własnym oczom! Co robisz w Auckland?
Restauracja była niewielka, można by nawet powiedzieć, że przytulna. Przyjemna woń pieczonych potraw unosiła się z pomieszczenia, które musiało być kuchnią. Słychać też było jakąś konwersacje w języku chińskim, która była nieco zagłuszana przez szumy palników i skwierczący olej.

Ograsek - 2015-01-29 20:09:18

Był bardziej zdziwiony niż wesoły. Obrócił się w kierunku Billiego, i potarł dłoni powieki.
- The fuck? Billy! Co TY tu kurwa robisz? - Z szeroki uśmiechem podszedł do przyjaciela, ignorując osoby które mógł potrącić po drodze.
Po zapewne bardzo intensywnym powitaniu, posadził tyłek przy stoliku.

Gloran - 2015-01-30 18:28:13

Billy westchnął, a jego dobry humor z powodu zobaczenia starego przyjaciela szybko zanikł.
- Gówniana sprawa stary. Przyjechałem tu na ślub do mojego kuzyna. Pewnie pamiętasz Kevina? Zawsze trochę zbyt ułożony na mój gust. W każdym razie byłoby wszystko ok ale dwa dni później po prostu wyparował. Nie pojawił się wczoraj w pracy ani nie wrócił na noc do domu. To zupełnie nie w jego stylu. Bym się tak bardzo nie martwił ale czytałem dzisiaj w gazecie o tych morderstwach... Nie sądzisz chyba że dopadł go ten "Żniwiarz z Auckland", co?

Ograsek - 2015-01-31 18:52:28

Pamiętał Kevina...a może i nie? Jebać, przypomni sobie. Zamówił sobie jakieś dobre żarcie i coś do picia, proponując Billiemu także by coś sobie wziął. Pokryje rachunek.
- Chujowo. Ja jestem tu dopiero od paru dni. Nie martw się, moge poszukać Kevina. I tak nie mam aktualnie nic lepszego do roboty. -
Odpowiedział, wyjątkowo miło jak na siebie. Billy był jednym z nielicznych, których Joseph szanował i uważał za przyjaciela. To naturalne, że był chętny pomóc.
- Co za Żniwiarz z Auckland? Pierwsze słyszę. -

Gloran - 2015-01-31 22:27:29

Billy przesunął gazetę, która leżała na stoliku, w stronę Josepha i pokazał palcem na nagłówek.
- Piszą o nim dzisiaj we wszystkich gazetach. Znaleziono kilka ciał w jakimś starym, opuszczonym budynku. Poukładane były w jakieś rytualne pozy czy coś. Psy "dla dobra śledztwa" nie chcą zdradzać żadnych szczegółów. Chuj wie o co w tym wszystkim może chodzić ale... kurwa, nie wygląda to dobrze.
Westchnął ciężko. Po jego wyglądzie było widać że jest wyraźnie zmartwiony, chyba spodziewał się najgorszego.
- Sprawdzałem jego ulubione miejscówki... No i tak tutaj trafiłem. Nikt go jednak nigdzie nie widział. Myślałem już nawet by zasięgnąć pomocy prywatnego detektywa. Lepsze to niż gliniarze. Ale możemy też jeszcze trochę powęszyć... jeśli chcesz.

Ograsek - 2015-02-01 00:08:09

Poświecił uwage gazecie, wpatrując się w jej treść jak i ew. dołączone obrazki. Czyżby miało to jakiś związek z ciałem które znalazł w tamtej ruince?
- Wiesz co, moim zdaniem im więcej tym lepiej. Ty działaj, znajdź sobie detektywa i tak dalej, a ja przy okazji się rozejrzę. W końcu mi nic nie płacisz. -

Gloran - 2015-02-01 21:07:06

- Dzięki stary. Jak dowiem się czegoś od tego detektywa to dam ci znać... A tak w ogóle, gdzie żeś się zatrzymał? Masz tam jakiś numer telefonu?

Ograsek - 2015-02-01 21:14:31

- Załatwiam sobie nowe mieszkanie. Daj swój numer, to będę się kontaktował. -
A może Rzeźnik już był martwy? Może to był ten, którego znalazł w tej ruince?
Będzie musiał rozpytać się swoich bezdomnych kolegów i odwiedzić miejsca, gdzie dokonano mordów.
Przyjaciołom się pomaga.

Gloran - 2015-02-01 21:48:41

- Zatrzymałem się u żony Kevina. Lepiej jej nie zostawiać samej zbyt długo, jest strasznie roztrzęsiona.
Billy wyciągnął jakąś karteczkę. Zapisał na niej numer telefonu i adres.
- Tu masz adres i numer telefonu. Jeśli będziesz czegoś potrzebował to wal.

Ograsek - 2015-02-05 19:23:41

- Jasne. -

Dojadł i pożegnał się krótko. Miał dzisiaj do załatwienia jeszcze pare spraw. Obecność Billiego poprawiłą mu humor, jednak wzbudziła także lęk, że reszta jego przeszłości może do niego wrócić.
Najpierw mieszkanie, potrzebował jedynie kawalerki.
Potem rozpyta się wśród swoich nowych znajomych co wiedzą na temat tego rzeźnika.

Gdy przyjdzie noc, trzeba będzie odwiedzić miejsca gdzie dokonywał zabójstw. Może tam znajdzie coś, co policja omineła.

Gloran - 2015-02-09 21:28:55

Szukanie odpowiedniego lokalu zajęło Josephowi prawie pół dnia. W gazecie którą zostawił na stole Bill było kilka ogłoszeń oferujących niewielkie mieszkania, które jakby nie patrzeć były dużo lepsze niż obecne miejsce zamieszkania Josepha. Pierwsze mieściło się w Chinatown. Minusem tego lokum byli mieszkający obok ludzie, trochę hałaśliwi i natarczywi, za to dość przyjaźni. Samo mieszkanie było tanie i w nie najgorszym stanie. Druga możliwość która mieściła się w budżecie było tanie, obskurne mieszkanie w nieciekawej okolicy. Tam przynajmniej nikt nie zwróciłby na niego uwagi. Nim podjął decyzje robiło się już późno było koło godziny 17.

Ograsek - 2015-02-11 19:42:10

Wybrał to drugie. Lepiej żeby nie zwracać na siebie uwagi, a jakby kto się stawił, to najwyżej da mu po pysku.

Skoro to miał już z głowy, przekąsił jeszcze coś po drodze, kiedy udał się do swoich jedynych kolegów - bezdomnych. Może oni będą coś wiedzieć o Rzeźniku.

Gloran - 2015-02-17 21:30:17

Okolica w której zamieszkał była nieciekawa. Zataczający się pijacy, grupki młodych ludzi wyglądających na członków ulicznych gangów, wyniszczeni narkomani z obłędem w oczach, to tylko niektóre widoki jakie udało się Josepowi dostrzec tego wieczora. W okolicy nie było żadnych taksówek, musiał więc iść ponurymi uliczkami miasta. Brud, śmieci, pomazane byle jak ściany budynków za pomocą farb w spreju nie dodawało temu miejscu uroku. Gdy zaczęło się robić ciemno dostrzegł, że jest całkiem sam, robiło się też nienaturalnie cicho. Czuł, że ktoś go śledzi. Chciał się obejrzeć ale było za późno. Poczuł ostre ukłucie w szyi, a gdy skierował tam wzrok dostrzegł wbitą w jego ciało strzykawkę. Kiedy kciuk dłoni w białej, gumowej rękawiczce nacisnął tłok strzykawki, wzrok Josepha zaczął robić się nie wyraźny.
- Spoczywaj w pokoju. - wyszeptał do ucha napastnik.

Theme

Czuł że traci kontrole nad swoim ciałem. Przed oczami zrobiło mu się zupełnie czarno. Miał wrażenie, że cokolwiek napędzało jego ciało, właśnie powoli opuszcza jego ciało. Czyżby upadł i własnie wykrwawiał się na śmierć? Czy to już koniec? Wiele pytań kłębiło się w jego głowie. Nie czuł jednak strachu, wręcz przeciwnie był spokojny. Nic nie miało znaczenia. Świat który znał zdawał się być tylko drobnym pyłkiem z którym można zrobić cokolwiek się zechce. Był w tym jakaś uniwersalna prawda. Joseph czuł, że coś się w nim przebudziło, jakaś potężna siła. Siła zdolna kształtować i manipulować świat. Jakie to jednak miało znaczenie był przecież martwy... Usłyszał głos. Może nawet kilka głosów. Trudno było to określić. Odbijały się one echem w otaczającej go ciemności. Nie rozpoznał języka. Brzmiał jak łacina, jak inkantacja jakiegoś mrocznego zaklęcia. Miał wrażenie, że go woła.

Joseph złapał łapczywy oddech gdy odzyskał przytomność, zupełnie jakby resztkami sił udało mu się wyłonić z pod powierzchni wody.
- Stary... Nic ci nie jest? - zapytał znajomy, zatroskany głos.
Był to Steve, hipis, którego spotkał wczoraj. Usiłował właśnie pomóc Josephowi wstać, nalegając by się z tym nie spieszył.
- Co się stało Joseph? Ktoś cię napadł?

Otrzymano 5 punktów doświadczenia.

Ograsek - 2015-02-17 22:54:06

Otworzył oczy.


Co jest kurwa?!


Słowa Steve'a były jakimś odległy echem, w momencie gdy chłopak zerwał się do siadu, chwytając za szyje lewą dłonią. Oczy szybko oglądneły się w okolicy. Może przed momentem były spokojne, teraz były wściekłe.

- Gdzie ten skurwiel?! Zapierdole na kotleta! - Zawarczał, próbując podnieść się z ziemi. Dopiero teraz zauważył Steve'a i zmarszczył czoło. - Co tu się kurwa stało?! -

Potem przypomniał sobie resztę.

- Tak. Ten sam skurwiel co dorwał i innego. Pewnie ten Rzeźnik. Coś mi wstrzyknął, skurwiel jeden! -

Gloran - 2015-02-17 23:26:29

Steve wyglądał na wyraźnie zdezorientowanego.
- Nie wiem... Nikogo nie było w pobliżu gdy cię znalazłem. Przez chwilę myślałem, że nie żyjesz... Nawet dałbym sobie głowę uciąć że tak było, przynajmniej przez chwilę. - hipis pomógł wstać Josephowi i zaczął się rozglądać.
- Rzeźnik? Ten z gazet? Stary... Masz szczęście, że żyjesz.

Ograsek - 2015-02-21 01:28:33

Z głośnym krzykiem kopnął najbliższy nieożywiony przedmiot.
- Nic nie wiem! Coś tutaj jest w cholere dziwne, i mi się to nie podoba!

Gloran - 2015-02-21 18:25:43

- Lepiej stąd chodźmy, zaparkowałem niedaleko, mogę cię podwieźć. - wskazał kciukiem za siebie.
- Po drodze możesz mi powiedzieć co cię niepokoi, może będę mógł pomóc. W swoim życiu widziałem niejedną dziwną rzecz.

Ograsek - 2015-02-24 16:45:46

Chłopak jedynie przytaknął i poszedł za hipisem, raz jeszcze rzucając spojrzenie na uliczke gdzie przed momentem...


umarł?

www.4all.pun.pl www.tenis.pun.pl www.dsfuni50.pun.pl www.fairytail4fun.pun.pl www.admlazarski.pun.pl